Co prawda rzadko, ale jednak, zdarza mi się sięgnąć po książkę jedynie z powodu jej okładki, gdyż z reguły, przy wyborze lektury, kieruję się nazwiskiem autora lub przeczytaną wcześniej recenzją. Czasami też wybieram kolejne książki z pewnego zakresu, ale wówczas zazwyczaj dotyczy to książek o określonej tematyce, np. historycznych.
W tym wypadku jednak zadecydowała barwna okładka, a w zasadzie jej ognisty grzbiet, w kolorze kanarkowej żółci, soczystej limonkowej zieleni i odrobiny niebiańskiego błękitu. Nieprzypadkowo kolory te zostały umieszczone na jednej z najładniejszych flag państwowych na świecie – „bandeira brasileira”. Nieprzypadkowo też taka szata graficzna została wybrana dla książek z serii brazylijskiej, znamionując nie tylko literaturę wysokiego lotu ale również ekstatyczny, tropikalny klimat powieści.
Urodzony w Rio de Janeiro José Eugênio "Jô" Soares jest brazylijskim aktorem, komikiem, artystą stand-upowym, reżyserem, producentem teatralnym, muzykiem, malarzem i pisarzem, uff – chyba wszystko. Osobowość autora odbija się na kartach powieści jak równikowe słońce w Atlantyku. Kpiące podejście autora do kryminału, gdyż przygody usiłującego rozwikłać podwójna zagadkę Sherlocka Holmesa należy uznać za ten gatunek, zaowocowało niespotykanym eksperymentem literackim. Zderzenie sprawy seryjnego zabójcy, mordującego młode kobiety, z humorystycznymi przygodami nazbyt pewnego siebie detektywa usiłującego stracić cnotę w podzwrotnikowym klimacie tworzy niesamowicie smakowitą mieszankę. Coś co można nazwać literacką caipirinhą, której historię wynalezienia, nawiasem mówiąc, autor przedstawił w przekomiczny sposób, a która rozwesela równie mocno jak tropikalne przygody detektywa z Baker Street.
Jô Soares umiejętnie zestawia kontrasty, wszechobecną śmierć z nieustannym karnawałem życia, rozświetlone słonecznym światłem plaże atlantyckie z nocnym mrokiem podejrzanych zaułków, wreszcie los rozbawionych elit i pełne znoju życie nędzarzy. Jednak ostatecznie okazuje się, że śmierć kładzie znak równości pomiędzy wszystkimi.
Autor jest niesamowitym obserwatorem, zwracającym uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Już w pierwszych akapitach zaskoczył mnie opisując jak niewolnicy (tak! w Brazylii niewolnictwo zniesiono dopiero w 1888 r.) wynoszący odpadki i ekskrementy ze stołecznych lupanarów, urządzają sobie zawody, kto wzniesie z nich wyższy stos. Będąc w Brazylii mieszkałem z potomkami niewolników, jadłem z nimi, piłem, bawiłem się i wiem że są to ludzie którzy potrafią z największych życiowych przeciwności czerpać siłę i śmiać się ze wszystkiego.
Przygody jakie towarzyszą angielskiemu gentelmanowi i jego przyjacielowi – doktorowi Watsonowi na brazylijskiej ziemi, stanowią doskonały pretekst do przedstawienia piękna tej krainy, bogactwa jej przyrody i wspaniałych budowli imperialnych, na czele ze znakomitym Imperial Teatro de São Pedro de Alcantara, na deskach którego występuje prześwietna francuska aktorka Sarah Bernhardt, która nawiasem mówiąc, podsuwa cesarzowi pomysł zaproszenia londyńskiego detektywa w celu rozwiązania zagadki skradzionych skrzypiec. Z samymi skrzypcami wiąże się natomiast następna afera, której nie jest w stanie stawić czoła stołeczna policja pod dowództwem dzielnego inspektora Mello Pimenty. Otóż tajemniczy sprawca, „serial killer”, zaczyna mordować precyzyjnymi ciosami sztyletu młode dziewczyny pozostawiając, jako swój podpis, na ich włosach łonowych zwiniętą strunę. W tle wszystkiego jest tajemnicza sztuka walki niewolników brazylijskich – capoeira i mroczna religia wywodząca swoje korzenie z Czarnego Lądu – candomblé, w której panteonie znajduje się mityczny bożek - Xangô. To że Sherlock Holmes zostaje uznany za jego syna, a jowialny Watson zaczyna przemawiać głosem kobiety-demona, Pombagiry, już wcale nie dziwi.
Czy Sherlock Holmes kolejny raz zatryumfuje czy jednak odniesie spektakularną porażkę, czy uda mu się skraść serce przepięknej Mulatce – Annie Candelarii, a jej z kolei uwieść naszego bohatera, wreszcie czy cesarz Pedro II dowie się kto skradł stradivariusa którego podarował swojej przyjaciółce baronowej Avare – Marii Luisie Catarinie de Albuquerque, dowiemy się tego dzięki lekturze tej znakomitej i wciągającej książki. Mogę tylko zdradzić, że skradzione skrzypce Sherlock zabierze do Londynu, przywożąc ze sobą także, chociaż nieświadomie, późniejszego Kubę Rozpruwacza.
Akcja brazylijskiej przygody detektywa z Baker Street dzieje się w Rio de Janeiro a także w podstołecznym Petopolis, z dala od mojej ulubionej Bahii, która jednak przewija się w tle, choćby jako ojczyzna prześwietnej kuchni czy wonnych cygar. Wreszcie sam detektyw płynąc z Europy do Rio i zatrzymując się na redzie Pernambuco musiał przepływać w pobliżu stolicy Bahii - São Salvador da Bahia de Todos os Santos.
Szczerze polecam tę świetną książkę, tym wybitniejszą, że stanowiącą literacki debiut wszechstronnie utalentowanego brazylijskiego autora.
Karol Pietrzak